Wydanie: PRESS 07-08/2024
Instruktaż dla komisji
Z Tomaszem Nałęczem, przewodniczącym komisji śledczej ds. Afery Rywina, rozmawia Andrzej Skworz
27 grudnia 2002 roku był Pan jako wicemarszałek na dyżurze w Sejmie, choć przypominał on tego dnia szkołę podczas ferii. Jeden z dziennikarzy Polsatu poprosił Pana o komentarz do porannego artykułu Pawła Smoleńskiego z „Gazety Wyborczej” „Ustawa za łapówkę, czyli przychodzi Rywin do Michnika”.
Dziennikarz nawet nie wymienił tytułu, był przekonany, że wiem, o który chodzi. Poprosiłem o 10–15 minut do namysłu – powiedział, że da mi godzinę. Nie dotrzymałem nawet tego terminu, bo tekst na pierwszej kolumnie „Gazety Wyborczej” był szokujący.
Skomentował Pan pewnie, że nic nie trzyma się kupy?
Bo tak było, przypomniała mi się fraza z Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego „sen wariata śniony nieprzytomnie”. Nic mi tu nie pasowało, ale zakładałem – co potem prace komisji śledczej potwierdziły – że tekst był uczciwy i nie zawierał konfabulacji.
Choć faktów też nie było tam zbyt wiele.
Oczywiście były różnego rodzaju potknięcia, potem robiono z igły widły. Pospiesznie Paweł Smoleński zadeklarował, że cała rozmowa jest w gazecie przytoczona, a jednak poczynił skróty, które zresztą dla meritum sprawy nie miały znaczenia.
Przez kilkanaście miesięcy trwania komisji śledczej obrońcy Rywina i ludzie, którzy go posłali po łapówkę do „Gazety Wyborczej”, na głowie stawali, żeby podważyć wiarygodność tekstu Smoleńskiego, ale im się nie udało.
Andrzej Skworz
Aby przeczytać cały artykuł:
Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter